paź 202012
 

Dziś wstaliśmy trochę wcześniej. Oprawa przed zawodami o Puchar Bałtyku jest o 8:30, a my musimy do tego czasu zjeść i spakować się do auta.Na odprawę idziemy w dobrych nastrojach. Na miejscu spotykamy już kolegów z 3City, Łodzi,jest też Krzysiek Durczak z niespodzianką. Otóż Wyprodukował on nowy model – Respect. Wszyscy z zainteresowaniem oglądają jego produkcję, zachwycają, wymieniają uwagi. To będzie jego premiera na zboczu. Model wcześniej na stoku nie latał, można więc powiedzieć, że będzie to jego premiera.

Po chwili Kuba zaczyna odprawę minutą ciszy dla uczczenia pamięci naszego kolegi z Wrocławia, Jana Ochmana, który niestety nie dotarł na zawody. Organizator już na wstępie studzi nasz zapał do latania. Okazuje się, że mimo optymistycznych prognoz, według których wiatr od wczesnych godzin rannych miał osiągać 5-6 m/s, na razie zaginą i błąka się wszędzie, tylko nie na żwirowni. Proponuje więc, aby zaczekać z wyjazdem na zbocze, w miłej i ciepłej atmosferze Klifowej kawiarni. Wszyscy zawodnicy jednak nie dają wiary słowom Jakuba i po rejestracji ruszają na miejsce zawodów.

Na miejscu przekonujemy się, że z wiatrem to faktycznie jest lipa. Wiatr w porywach osiąga 2 m/s, a w dodatku jest odchylony o 60° do lewej, a czasami nawet wieje równolegle do stoku. Jednak nikt nie przejmuje się tym faktem i wszyscy rozkładają swoje latadła. Na trawie pojawiają się Freestylery, Ascoty, Stingery, Tangi, Vikosy, Stormy, Dingo, Antkowy CRD, Big Birdy oraz inne, nie wymienione z imienia ptaki.

Marazm w naszych szeregach narasta. Ciśnienie, na rozegranie zawodów jest duże i zaczynamy szukać alternatywnych rozwiązań. Kiedy wiatr osiąga 3 metry Kierownik z Paniką ruszyli na Wschodnią, a ja z Miśkiem poszliśmy na stok prostopadły do naszego zbocza. Tam wiało od 2,5 do 4,4 metra ze średnią 3,6, jednak Jakub, tchnięty jakimś wewnętrznym przeczuciem, postanowił jeszcze zaczekać. Po chwili wrócił Kierownik i oznajmił, że na wschodniej jest słabo.

Czekaliśmy jeszcze godzinę, kiedy nagle wiatr odnalazł się i z siłą 6-7 m/s zaczął wiać z niewielką lewą odchyłką. Rozpoczynamy więc zawody. Pierwsze loty idą bardzo szybko. Wszyscy z zaciekawieniem czekamy na lot Leszka. Kiedy przychodzi jego kolej wszyscy obserwują ten duet w napięciu, Leszek i jego Respect. Model z początku leniwie, ale po pierwszym zawrocie zaczyna się rozpędzać. Obserwuję jak wbija się w powietrze i wędruje w górę, pod wiatr do nawrotu. Model wykonał ten manewr bez żadnego oporu, chętnie wykonywał polecenia pilota. Niestety Leszka zjadły nerwy, popełnił błąd i nie ukończył rundy, uderzając w zbocze. Wielka szkoda, bo model mógł zając dobre miejsce.

Dalej było już z górki. Kolejka pierwsza i druga przeleciały bardzo szybko. Nie miałem więc za dużo czasu na robienie zdjęć i filmów. I kiedy Wojtek Byrski zaczął 3 kolejkę zaczęły się kłopoty. Wiatr stał się kapryśny i zmieniał się praktycznie z lotu na lot. Kiedy Waldek rozpoczynał tuż przede mną lot konkursowy  wiatr miał średnio 6 m/s, ale na końcu ledwie 3! Jako jedyny z obawy przed stratą modelu przekroczył linię bezpieczeństwa i wylądował na polu za sędziami. Natomiast ja stanąłem z zapakowaną Tangą na starcie i beznadziejnie wlepiałem oczy w wiatromierz. Kiedy Kamil wypuścił mój model nawet nie przekroczyłem horyzontu i spadłem do połowy góry, zanim mój model nabrał jako takiej prędkości. Rafał później powiedział mi, że wszyscy jak jeden podeszli do krawędzi żwirowni, aby obserwować, jak Tanga mozolnie wdrapuje się do góry. Udało się to dopiero na 8 bazie. To był rekordowy lot tych zawodów – 126 sekund 😉 , a z lądowaniem nie było już problemów.

Na lądowisku też się sporo działo. Na świeżo zasianym polu było pełno kamieni. Lądowanie w tym miejscu mogło skutkować poobijaniem modeli, o czym przekonało się kilku pilotów. Na szczęście skończyło się na niewielkich wgnieceniach i uszkodzonych serwach. Jednak wcelowanie w pas trawy o szerokości 5 metrów do łatwych nie należy. Dobrze, że nie było tam turbulencji!

Po krótkiej loterii w trzeciej rundzie wiatr znów postanowił zwiać. Rozpoczęło się czekanie. Tym razem nawet Jakub nie jest pewny, czy zawody uda się rozegrać. Jutro bowiem prognozy są beznadziejne, a tu nie wieje. Jednak Pan Bóg zlitował się nad nami i dmuchną nam jeszcze na tyle, by rozegrać 4 rundę. Warunki jednak zmieniają się i wiatr stopniowo narasta od 3 do 6 metrów. Ta runda należy do Kamila, który zrobił świetny czas, jak na te warunki.

Po rozegraniu 4 rundy, szczęśliwi wracamy do Mechelinek. Wieczorem idziemy na grilla. Przy piwie i kiełbasce snujemy opowieści o naszych przygodach modelarskich. Kamilowi , który obchodził właśnie 40 urodziny, wszyscy zaśpiewali gromkie „Sto lat”. Po 3 godzinach wracamy do naszych pokoi. Jutro przecież też jest dzień.

Bogusław

[galleryview id=119]

Zawody o Puchar Bałtyku – dzień 2

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.