Kolejny dzień z rzędu wiatr zwany przez specjalistów fenem wymiata kotlinę jeleniogórską ze wszystkich śmieci. W powietrzu latają trawy, stare liście, piach i nasze modele…
– Fen (z niem. Fhn) – ciepły, suchy i porywisty wiatr opadający z wierzchołków pasma górskiego ku dolinom. Związane są z nim niezwykle czyste i przejrzyste powietrze oraz chmury o soczewkowatym kształcie (chmury falowe). Nagłe porywy wiatrów fenowych przynoszą szkody w gospodarstwach ludzi, a także w leśnictwie.
Mimo, że wiele osób reaguje na to zjawisko negatywnie, my cieszymy się jak się pojawia. Wiatr wciąż duje z południowego zachodu skręcając w kotlinie ku północy. Powoduje to, że na Górze Szybowcowej wieje z południa, ale 100m wyżej już z SW. Te zawijasy powodują silne turbulencje na naszym głównym stoku, a wyżej wcale nie jest lepiej. Porywy wiatru szarpią model, jakby chciały rozerwać go na strzępy.
Pierwszy na górę przyjechał Rafał. Zacierając ręce szybko złożył model i w powietrze, chociaż przy starcie już tak gładko nie było. Jak już wystartował, to było o.k., ale warunki wymagały pełnego skupienia. W zeszłym roku na zawodach Memoriał Józefa Grochota wiatr wiał z porównywalną siła, ale by idealnie południowy i laminarny – żadnych turbulencji. Dziś trzeba być czujnym jak ważka. Po 30-minutowym locie Rafała przychodzi czas na lądowanie, które udaje się za 10 podejściem.
na wysokości 200 metrów można sobie pozwolić na mała panikę
Po chwili wjeżdżam na górę i widzę, jak Rafał wypruty siedzi na ławeczce. „Ja mam dość” – woła, „Składaj się i jazda” – mówi. Po złożeniu modelu z trudem przechodzę obok hangaru. W jednej ręce trzymam mocno złożony model, a drugą walizkę i skrzydło. Wiatr miota mną niemiłosiernie, że ciężko utrzymać równowagę. Przed hangarem trawa kołysze się we wszystkie strony. Model Rafała na ziemi trzyma walizka z radiem, a wiatr uderza to z przodu, to z tyłu odbijając się od hangaru. Włączam radio i Tangę, którą cały czas trzyma Rafał. Wreszcie startuję z kilogramem balastu. Po pierwszych 3 sekundach lotu zastanawiam się, czy to nie będzie ostatni lot Tangi na dłuższą chwilę…
W powietrzu mój model zachowuje się niesamowicie. Mimo prędkości są momenty, że zamiata ogonem w turbulencji na lewo i prawo, jakby chciała posprzątać niebo. Ostra jazda bez trzymanki. Po 10 minutach zastanawiam się jak wylądować. Chyba jak na „Grochocie”, na przedpolu „na jastrzębia”. Do lądowania podchodzę kilka razy. Kiedy wreszcie znajduję spokojniejszą chwilę udaje mi się przyziemić bez większych problemów. Też mam dość. Nie wystawię matki natury na drugą próbę, może się wnerwić…
Rafał wykonuje jeszcze jeden lot i wracamy do domów. To był naprawdę hardcorowy dzień…
Bogusław
[galleryview id=152]
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.