W kotlinie Jeleniogórskiej od kilku tygodni panują upały i z wyjątkiem kilku dni prawie kompletna cisza. Ale to wcale nie znaczy, że nie da się latać.
Koło jedenastej zadzwoniłem do Kamila. – Jedziemy do Albeřic? zaproponowałem. Na odpowiedź nie czekałem w zasadzie długo, choć Kamil miał wątpliwości, czy na pewno się da, czy nie da się bliżej itd. Spotykamy się jednak po dwunastej i pakujemy do jednego auta. Po drodze sprawdzimy jeszcze, co dzieje się w Sosnówce, lecz na miejscu okazuje się, że choć wieje, to kierunek jest nieodpowiedni. Jedziemy do Czech.
Na miejscu jesteśmy po godzinie. Jadąc spacerkiem podziwiamy widoki i zastanawiamy się, czy aby to na pewno to była dobra decyzja. Kiedy wysiadamy z auta już wiemy, że będzie dzisiaj latanko, nie wiemy tylko jakie. Powoli podchodzimy pod górę. Na szczycie okazuje się, że jest mocna lewa odchyłka. Przy krawędzi lasu wydaje się, że wiatr wieje wzdłuż zbocza. Jednak to tylko pozory. Kiedy wyrzucam Ascota w powietrze, model przelatuje nad drogą i machając skrzydłami zaczyna nabierać wysokości.
Szybka winda do nieba
Po kilku minutach jestem na tyle wysoko, że Kamil nie wytrzymuje. – Wrzucam się, oświadcza i pierwszy raz latamy we dwóch. Kiedy ja zjeżdżam w wysokości, by poświszczeć przed sobą, Kamil na przedpolu nabiera wysokości. Potem zamieniamy się miejscami i kiedy ja latam na przedpolu, Kamil lata na bazy. Po dwudziestu minutach takiego szaleństwa lądujemy, żeby ochłonąć z emocji. To była bardzo dobra decyzja, żeby tu przyjechać. Po krótkiej przerwie znów wzbijamy się w powietrze na kolejne wspólne latanie.
W połowie latania nadchodzi moment, kiedy wiatr odwraca się bardziej do zachodu. Powinno być lepiej i startuje, jednak Ascot jakoś niechętnie wznosi się na przedpolu. Po drugim kole jestem na tyle nisko, że decyduje się na lądowanie. Kamil też próbuje, lecz jego Stinger został przyciśnięty do ziemi już po pierwszym nawrocie. Albo wiatr się obrócił i jesteśmy na zawietrznej, albo gdzieś odrywa się kosmiczny komin. Po 5 minutach startujemy i na przedpolu jest takie noszenie, że mało nie wyssało mnie z butów. Znów jest bajecznie.
Kiedy dochodzi 17 zbieramy się do domów. Można by latać jeszcze dłużej, ale obowiązki wzywają. Dziś Horní Albeřice były dla nas bardzo łaskawe. Wracamy zadowoleni po same pachy, zresztą sami zobaczcie…
Bogusław
[galleryview id=190]
A to krótki film z lotu Kamila.
Jeden komentarz do “Popołudnie w Horních Albeřicach”
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.
Super wyjazd nalatałem się , potestowałem nowe ustawienia i poćwiczyłem technikę teraz jest jeszcze szybciej i jeszcze lepiej . Mam nadzieję że przyniesie to wymierny efekt w postaci jeszcze lepszych lokat . Za dwa tygodnie przymiarka do eurotoura na Słowacji w postaci 2 imprez u kolegów z Czech potem tylko kilka dni i jedziemy kroić Słowackie niebo …