Dziś prognoza wskazywała na wiatr z SW. Trzeba to było wykorzystać.
Kamil nadal nie dysponuje samochodem. Po tym, jak wybuchła mu turbina, gdy wracaliśmy z zawodów w Rusku naprawa przeciąga się. Nie muszę chyba mówić, jak ochoczo zgodził się, gdy zaproponowałem mu wyjazd na latanie.
Spotkaliśmy się przed 3 po południu. Szybko zapakowałem jego Stingera do auta i ruszyliśmy przed siebie. Choć plan był gruby najpierw postanowiliśmy sprawdzić, co słychać w Sosnówce. Lepiej pojechać 15 minut i latać 3 godziny, niż jechać 3 godziny i latać 15 minut… Może teraz mnie trochę poniosło, co nie zmienia faktu, że w Sosnówce nie było nic, więc trzeba będzie realizować plan A. Jedziemy polatać na klifie, który sprawdziłem przed zawodami w marnych, chwilowych warunkach. Teraz wiatr ma być co najmniej regulaminowy.
Tanga na Turbulatorze
Do Ruska docieramy około 17. Kiedy ja wykonuje pielęgnację stoku z nożycami w rekach Kamil delikatnie pyta się, czy może się wrzucić. No i co mu miałem powiedzieć. No to wziął i rzucił swojego pustego Stingera i widać było, jaka ma radochę z latania. W między czasie ja składam Tangę plus dwa batony. Patrzę jak Kamil lata i tez mnie już korci. Po chwili proszę Kamila o odejście na krąg do lądowania. teram moja kolej. Rzucam Tangę zbyt lekko i przez chwilę model wykonuje dziwne, słabo skoordynowane operacje, które można nazwać wyciąganiem d… z bagna. Po chwili jednak przychodzi mocniejszy powiew i moja Tangunia śmiało rusza do przodu.Latanie jest zupełnie inne, niż na zwykłej górze. ponad 3 kilowy model bez problemu latał po krawędzi, ale wystarczyło odjechać trochę do przodu, by od razy ciężar dał się odczuć na wysokości modelu.
Latamy po 6÷8 minut na zmianę. Kamil nawet włożył jeden ciężarek do swojego modelu. Latanie daje nam dużo frajdy. Wiem, że chłopaki z nad morza mogą się śmiać (3÷4 m/s), ale dla mnie to nowe doświadczenie. Myślę, że w miarę możliwości trzeba będzie tu przyjeżdżać i szkolić się na tym klifie. Tym bardziej, że jest on kształcie litery C z mocno zawiniętym prawym brzegiem co powoduje, że prawy zakręt to jakby model zawracał w słoiku. Mocny i ciasny. Lewy brzeg jest za to bardzo poszarpany i nawet przy 4 metrach moja Tanga podskakiwała na turbulencjach szwendających się po krawędzi. Ciekawe, co będzie przy 10 metrach? Dlatego nadałem mu nazwę Turbulator, jak na Rugii, a co…
Mija 18. Słońce chowa się już za horyzontem, a ja nadal latam, choć Tanga już bez bagażu. Kamil porobił fajne zdjęcia swoim telefonem. To będzie naprawdę mocne miejsce do latania. Może już na następnych zawodach będzie nam dane sprawdzić je w boju.
Bogusław
[galleryview id=212]
A to filmy z lotów Tego dnia: 1 Stinger, 2 Tanga
5 komentarzy do “Mamy własny Turbulator”
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.
Byłem, widziałem i znacznie szybciej polatałem. Odchyłka sporawa z lewej. Ptaki latały daleko nad drzewkami po prawej. Wiatr na początku 3-4 potem dochodził do 8m/s. Wydmuch ze zbocza do 11m/s. Żeby sobie utrudnić życie cały czas latałem z małym balastem. Na koniec model skakał jak pingpong.
Zbocze szybkie, ale trudne i ryzykowne. Jeden krzaczek zasłaniał mi widoczność. Trzeba by coś z nim zrobić. Sądząc po odgłosach i chwilowym bujaniu się modelu w locie musiałem coś skosić na krawędzi. Ale nie chciało mi się sprawdzać co.
Model szybko się rozpędza…a potem zostaje tylko zzzziiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiuuuuuuuuuuuuuuuuuuttttt i strach 😉 Lądowanie dość zabawne. Chyba przy dużym wietrze będzie ciekawsze niż Mechelinkach 😉
Toxic….mmmm. Nie zwalnia obrotów a wręcz przeciwnie.
A ja takie ładne zdjęcia porobiłem tydzień wcześniej…
no skoro były ładne…. 😉
ale z drugiej strony były beze mnie 😀
To my mamy i może Wam go pożyczymy 😉
Biorąc pod uwagę niewielką odległość jaka nas dzieli od tego zbocza niebawem może się okazać że w górach jest więcej zboczy i możemy wykorzystywać w zasadzie każdy kierunek wiatru wiejący z wystarczającą prędkością by latać f3f . Podziękowania dla Bogdana za świetny pomysł i wycieczkę na latanie . Nowe miejsce nowe doświadczenia oby tak dalej !