Na taki dzień robiliśmy sobie smaka już od jakiegoś czasu. Ale kiedy Jurek wysłał SMS’a „9 w klif” napinka była maksymalna.
Ja niestety przedpołudnie miałem całe zajęte, ale po południu zagospodarowałem trochę czasu i razem z Kamilem pojechaliśmy spróbować ostrej jazdy. W połowie drogi do Ruska zadzwonił Jurek. „Zgasło” – powiedział i obaj z Kamilem poczuliśmy rozczarowanie. „Poczekaj jeszcze na nas, to chociaż pogadamy” – odpowiedział Kamil i dalej jechaliśmy bez słowa.
Gdy wjechaliśmy na górę faktycznie nie wiało. Jurek snuł nam bajkowe opowieści, jak to się fajnie latało, a nam gul chodzi cały czas. Lecz po półgodzinie wiatr zaczyna ruszać się z miejsca. Szybko składam Tangę, żeby się chociaż powozić i na pusto rzucam ją w przepaść. Model bez problemu zaczyna pocinać w tę i nazad. Kiedy ląduję wiatr wieje z siłą 5-6 metrów. Jest super.
Po mnie Stingera uwolnił Kamil. Bimba i lata „na bazy” na zmianę. Model zasuwa, aż miło. Lądowanie nie stanowi wyzwania. Nawracamy do tyłu i siadamy w wysokiej trawie. Nawet zbyt szybkie podejście do lądowania nie powoduje szkód. Trawa wybacza bardzo dużo.
Respect Jurka w zakręcie.
Po nas znów w powietrze wzbił się Respect Jurka. Lata elegancko i z gracją wykonuje prawy zakręt wjeżdżając do niego, jak do słoika. To bardzo widowiskowe, ale i niebezpieczne. Model wyskakuje z zakrętu, jak korek od szampana. Bardzo się mi to podoba, lecz co jakiś czas słyszę głośne „Oj!”. To Jurek daje znać, że trajektoria modelu w zakręcie odbiegła od tej zaplanowanej przez pilota. Zresztą przy silnym wietrze o takie niespodzianki nietrudno. Sam też kilka razy wydałem podobny okrzyk.
Później Jurek latał jeszcze Toxikiem. Kiedy pojechał już do domu na miejscu zostaliśmy tylko we dwóch. Latanie było bardzo szybkie, choć słońce dawało nieźle po oczach. Ja latałem też Ascotem pierwszy raz z 6 laskami. Wylataliśmy się do cna. Niedługo znów tu pewnie wrócimy, choć wcale nie jest blisko.
Bogusław
[galleryview id=215]
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.