lip 312012
 

Będą z rodziną na wakacjach postanowiłem odwiedzić kilka miejsc, do których w codziennym życiu mam za daleko. Dzieci są na kolonii w Rzepedzi, a ja ruszam na zwiad w bieszczadzkie bezdroża.

Dziś wyruszyłem ze spakowanym plecakiem, modelem nadzieją na poznanie ciekawego miejsca. Prognoza jest nieczytelna, każda pokazuje inny wiatr, jeszcze inny pokazują stacje meteo. Patrzę w niebo i decyduję się odwiedzić Dźwiniacz Dolny.

Do miejsca oddalonego od kwatery jechałem krętą i czasami wyboistą drogą. Co rusz musiałem zmieniać biegi w aucie to wspinając się, to zjeżdżając po stromiźnie. Ostatni odcinek jadę powoli, gdyż droga jest mocno nadszarpnięta zębem czasu. Sześćdziesiątką tam nie pogonisz. Dojeżdżając mijam po prawej stronie ścisły rezerwat cisów. Wjazd na górę jest nieco dalej. Po drodze mijam chatę sołtysa. Z rozmowy dowiaduję się, że właściciele raczej nie lubią, gdy ktoś wjeżdża na ich ziemię samochodem. Zostawiam więc auto u podnóża góry. Przede mną rozpościera się widok na całe zbocze. Już z dołu widać umiejscowiony na szczycie rękaw do wskazywania siły i kierunku wiatru. Teraz czeka mnie kilometrowe podejście.

Matko! jaka ta góra jest stroma. Dopiero podchodząc pod górę zdałem sobie sprawę, na co się porwałem. Odpoczynki robię dosłownie co kilka kroków. Wiatr wieje mi w plecy, ale to niewiele pomaga. Na szczycie jestem spocony jak szczur, ale za to mam przed sobą piękny widok.

Góra jest boska. Przewyższenie powyżej 100m szerokość na szczycie 400m z nielicznymi niskimi drzewami. Po prawej stronie leśnicy prowadzą pielęgnacyjny wyrąb lasu. Tam, gdzie stoję łąka rozciąga się aż do podstawy. Otwarta przestrzeń gwarantuje dobry nawiew nawet z 40 stopniowa odchyłką.

Zabawa jest przednia. 15 minut lotu i herbatka, znów 15 minut lotu i kanapka. Tak przez cały czas. Kiedy rozpoczynałem loty niebo było zachmurzone, a wiatr wiał z niedużą siłą prosto w zbocze, i to wystarczało, aby wyżyć się na całego. Z upływem czasu jednak wiatr obracał się na wschód i około godziny 17 osiąga 45 stopniową odchyłkę. Model bez problemu utrzymuję się w powietrzu, lecz nie da się robić lewego zakrętu na gwizdku. Zaczynam włóczyć się po niebie, pełny relaks i luz.

Przed 18 zbieram się do noclegowni. To był wspaniały dzień. Szkoda tylko że nie mam zbyt wielu zdjęć. Samemu jest ciężko sterować i cykać zdjęcia.

Bogusław

[galleryview id=101]

  Jeden komentarz do “Bieszczadzkie F3F”

  1. Górka przednia. Ale najbardzie podobają mi sie pozostałości „stringów” powiewające na krzaczku 😉

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.