cze 162013
 

Dziś maja odbyć się przedostatnie przed wakacyjna przerwą, niedzielne zawody F3F w Czechach. Organizuje je LMK Úpice, a że jest to bardzo blisko, to cały team się zmobilizował do wyjazdu.

Úpice leżą niewiele ponad 70 km z Jeleniej Góry. Trzeba liczyć jakieś 1,5 godziny jazdy. Jednak ku mojemu zaskoczeniu w sobotę dostałem e-mail, że loty odbędą się miejscowości Horní Albeřice, a to już tylko pięćdziesią-parę kilosów. No to się chwali. Żeby nie gonić zawodników do Úpic i z powrotem podali namiary na zbocze i miejsce zbiórki. Super. Godzina 9:45, no to nawet nie trzeba wstawać zbyt wcześnie.

Wyruszamy przed ósmą. Obieram Rafała z Jeleniej Góry i jedziemy. Rafał to w zasadzie spał jeszcze 15 minut temu, po drodze wciąga kanapki z Orlenu i wraca do życia. Zastanawiamy się jak będzie. Miejsce do latania nie jest zbyt wdzięczne, a w zasadzie to jest trudne, bo: z przodu drzewa, z tyłu drzewa, z lewej drzewa, z prawej też drzewa, ino daleko. Po cały zboczu chodzą turbulencje. Mimo tych „trudności” mamy nadzieję na dobre loty i wyniki.

Na miejsce docieramy przed dziewiątą. Okazuje się, że nad stokiem połyskuje już Vertigo Jiřego, a na parkingu stoi auto Kamila. W sumie tego dnia wystartuje na pięciu. Wspomniani już Rafał Wiaderek i Kamil Chipczyński, Darek Dudzik, Jerzy Mataczyno i ja. Jurek dociera do nas na końcu, ale za to przywozi ze sobą kibiców z Polski.

Jest bardzo wesoło, chociaż warunki są mierne, jak na razie. Wiatr strasznie kręci, a i jego siła nie powala. Powoli pojawiają się kolejni zawodnicy. Między innymi jest cała kadra Czech na Mistrzostwa Europy w Donovaly, tj. Jiří Souček, Radovan Plch i Miroslav Trsek. Konkurencja jest więc silna. Ostatni na miejsce startu dociera Richard Kohl i dosłownie w ostatniej chwili zamyka listę startową. Ogółem wystartuje 13 zawodników Polski i Czech.

Warunki bardzo trudne. Mimo wiatru nie wszystkim zawodnikom udaje się ukończyć rundę. Jest bardzo turbulentnie, o czym miałem okazję przekonać się jako pierwszy już w pierwszej rundzie. Otóż przy niewielkiej prędkości po lewym zakręcie model dostał się w szkwał, co spowodowało, że model prawie obrócił się na plecy. Pociągnąłem za drążki i wyciągnąłem model tuż nad porośnięta trawą zboczem, ale teraz model zasuwa prosto na mnie, a wcale nie jest daleko. Już słyszałem, jak inni zawodnicy z tyłu wołali głośno „Auuu”. Jadnak po tym kopniaku model dostał na tyle speeda, że mimo lotu z wiatrem ładnie reagował na stery, dał się spokojnie podnieść i zawrócił nad naszymi głowami, tuż przed lasem. To był mój najdłuższy lot w tych zawodach, ponad 103 sek. Jurek powiedział mi później, że po tym moim manewrze „schudł” pól kilograma. Najgorsze, że to był dopiero początek.


Jurek Mataczyno przed pierwszym startem w Czechach

W trzeciej rundzie warunki znacznie się poprawiły, wiatr nasilił się i zaczął obracać się prostopadle do zbocza. Trzeba jasno powiedzieć, że pogoda zafundowała nam niezłą loterię. Termika napływająca na zbocze powodowała, że model dostawał jakby drugi oddech. Trafienie na taki warunek było marzeniem chyba każdego zawodnika w tą niedzielę. Zdarzało się również, że trakcie pierwszych 30 sekund lotu model nabierał wysokości niczym rakieta kosmiczna, ale po powrocie na trasę, gdzie już jej nie było, model leciał jak z hamulcem. Prędkość spadała dosłownie po każdym ruchu drążka. Stinger Mirka dwa razy dosłownie spadł 1 metr za 10 bazą ;), ale czas zaliczony. Do lądowania miał też szczęście Michał Homola, który kilka razy po locie wlatywał w taką termikę, że model ciął jak odrzutowy i nie chciał hamować. Natomiast jego poczucie humoru powodowało, że wszyscy z uśmiechem patrzyli, jak walczy z noszeniem, aby wylądować.

Do wielkich szczęśliwców tych zawodów należy zaliczyć również Jana Plcha. On, podobnie jak ja, w lewym zakręcie dostał bardzo silnego kopniaka od wiatru i jego Pike Precission dostał takiego funku, że jak pociągną z drążek, aby wyciągnąć go z nurkowania, model po prostu w ułamku sekundy zrobił pętlę i wbił się w zbocze. Wszyscy myśleliśmy, że już po kadłubie, ale Janek musiał tylko wymienić tasiemki na skrzydłach. Kilka rund dalej przy lądowaniu z kolei dostał się w turbulencję, że jego rozpędzony jeszcze model w idealnej sinusoidzie polną z całym impetem w łąkę. Ale i tym razem nic się nie stało. Richard Kohl też miał swoje 5 minut. Przy lądowaniu tuż nad ziemią jego Stingera powiało do góry i skierował do lasu. Richard tak się zdziwił, że tylko patrzył, jak jego model niknie w gęstwinie lasu. Na szczęście, wpadł w jakieś wierzbowate drzewo, które wyhamował jego model i delikatnie opuściło na położone niżej gałęzie. Model cały, a Richard szczęśliwy.

Tabela wyników Úpice 2013-06-16

Ogółem zawody bardzo, bardzo szczęśliwe, bardzo wesołe i mimo trudnych warunków z niewielkim stratami (uszkodzony statecznik). Odegraliśmy 8 rund. Zawody wygrał Jiří Souček – 100opkt. Na drugim miejscu start zakończył Kamil Chłopczyński – 975pkt., a na trzecim  Radovan Plch – 961pkt. Pozostali zajęli następujące miejsca: 5 – Rafał Wiaderek – 903pkt., 6 – Bogusław Gryszko – 900pkt., 9 – Jerzy Mataczyno – 885pkt. oraz 12 – Darek Dudzik – 866pkt.  Gratulujemy zwycięzcom. Zawody zostały zakończone wręczeniem pamiątkowych dyplomów oraz „dotacji” odpowiednich do zajętego miejsca.

W drodze do domu zatrzymujemy się na obiad i świętujemy razem z Kamilem. Jeszcze raz gratulujemy!

Bogusław

[galleryview id=164]

 

  2 komentarze do “Horní Albeřice znaczy zawody”

  1. To ja też się poprawię obiecuję 😉 Pierwszy raz stałem na pudle w takim towarzystwie i powiem że smakuje miodzio 😉 Podziękowania dla Mirka .T za rzucanie mojego Singera i…

  2. No tak! wyprzedzam kolegów w rundach w stosunku (fajne słowo) 4:3 czy 5:2, a i tak przegrywam. Złośliwy warun i niedoświadczony pilot 😉 Ale się poprawie 😉 Choć nie wiem czy już w sobotę, bo może nie wiać.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.