Dobrze zapowiadający się weekend modelarski zaczął się całkiem dobrze w Inowrocławiu. Jednak jak to bywa, po rozpoczęciu się zawodów, okazało się, że kruche modele bardzo mnie nie lubią i samodzielnie i nieoczekiwanie rozpadają się w powietrzu (w zeszłym tygodniu nastąpiło to 3 razy).
Trzeba to odreagować! Po krótkiej analizie możliwych miejsc do dynamicznego latania, los padł na Jeziorsko. Po dwugodzinnej podróży okazało się, że wybór był bardzo dobry. Szybko rozłożyłem model i rozpocząłem loty przy wiaterku 5-7m/s. Po godzinie dojechało dwóch kolegów z Łodzi. W powietrzu latał Toxic, Sword i TOM. Dzień zakończyliśmy z wielkimi uśmiechami na twarzach, po trzech godzinach wspólnego latania.
Następnego dnia zjawiłem się na klifie w samo południe. Tak wyjątkowo późne pojawienie się nad jeziorem, wynikało z niespodziewanego wyklucia się w nocy modelu całkiem podobnego do mojego Toxica, a jednak trochę innego. Po oglądnięciu znaleziska z zapałem przystąpiłem do lotów. Wiatr wiał 6-8m/s prosto w zbocze. Modele tak jak niby podobne na ziemi, tak samo zachowywały się w powietrzu. Niby tak samo, a jedna inaczej 😉 Analizy i wyciąganie wniosków będzie przebiegało nadal w miarę możliwości oferowanych przez wietrzną naturę.
Tak należy ratować model przed wodowaniem.
Po kilkudziesięciu minutach przyjechał Witek z Markiem. No i zabrali wiatr. Akurat to wcale mi nie przeszkadzało, bo sprawdzałem zachowanie się modeli w słabych warunkach. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach dojechał Rysiek z Andrzejem. No i zaczęła się zabawa. Mimo że chłopaki się słabo zorganizowali i nie zabrali baz, to i tak bawiliśmy się przednie latając na wirtualne bazy. Kosząc trawę na klifie. Raz trawa skosiła mnie, ale bez konsekwencji. Ryśkowi zachciało się zobaczyć jak z bliska wygląda jezioro i specjalnie tak wylądował Tangą, że końcówką skrzydła wbił sie w klif zatrzymując nos modelu 20cm od wody. Po porostu majstersztyk. Potem jeszcze zgrabnie umył model w jeziorze. Modelowi nic się nie stało i nadal dzielnie latał.
Po ponad 5 godzinach latania, wiatr ucichł do regulaminowego 1.5m/s (w czasie którego nowy model wystartował i całkiem dzielnie latał), pojechaliśmy na zasłużoną rybkę. Oczywiście jak skończyliśmy jeść wiatr znów zaczął się wzmagać, ale wszyscy udaliśmy się do domów lub do pracy 😉 Jak to bywa z mocnym postanowieniem, że gdy wiatry będą łaskawe, spotkamy się tam ponownie.
Jurek
[galleryview id=169]
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.