
Pewnej nocy trafiłem do krainy kifów. Na ten wyjazd usilnie mnie namawiał Jakub na Rugii mówiąc, że lepszych zboczy nie ma. Do tego doszła idealna prognoza pogody ze stałym wiatrem i słoneczkiem. Więc nie było wyjścia – pojechałem. Wyjazd ten nie należał do najtańszych, kosztował mnie wiele sił, ale….WARTO BYŁO. Warto było każdej złotówki, każdego centa i każdego kilometra przejechanego!!! Wspaniałe miejsce do latania, najlepsi piloci z jakimi się zetknąłem w tym roku (no może brakowało Andreasa, ale on był tydzień wcześniej). Wyjazd mogę opisać jednym słowem – REWELACJA!!!
Czy sa gdzieś tu klify? Wychodzisz z hotelu i w centrum miejscowości…eleganckie zbocze
Nocna podroż trwała kilkanaście godzin plus 3 godziny na sen. Po przyjeździe od razu zameldowałem sie na zboczu. Było jeszcze trochę czasu do zawodów więc mogłem sobie polatać. Klif….końca nie widać! Większość pilotów latała w pobliżu miejsca gdzie miały odbyć się zawody – ja poszedłem sobie 200m w prawo i … miałem ponad 20m klif do własnej dyspozycji, a obok mógłby się ustawić każdy z Was. I wszyscy byśmy mieli po 200m swojego nieba 😉 Klif jest w odległości 200m od morza, na klifie i na dole widać bunkry i ich pozostałości. Więc od razu jest bojowy nastrój. Zbocze jest szybkie, z prostą, ładnie ciętą krawędzią. Miejsca do lądowania niby dużo, ale teren jest mocno nierówny. Mimo eleganckich lądowań, klika modeli uległo w trakcie zawodów uszkodzeniu.
W oddali plaża, bunkry i … konie 😉
Na godzinę przed planowanym rozpoczęciem zawodów, wylądowałem i poszedłem na miejsce zbiórki. Zawody się rozpoczęły z grubsza o czasie. Żeby było zabawniej, to ja rozpocząłem te zawody – Duńczycy sa złośliwi 😉 Niestety był to najsłabszy mój lot, ale leciałem mocno asekuracyjnie żeby wyczuć bazy. Ale jak to Jakub powiedział – oglądalność 100%. Poza tym były to pierwsze zawody gdzie się w ogóle nie denerwowałem. Po prostu zabawa na luzie.
Zawody zacząłem Respectem. Pierwszy lot był słaby ze względu na pilota, w kolejnych Respect nadal latał kulawo (trochę lepiej niż na Rugii, ale dalej nie tak jak byłem przyzwyczajony). W ostatnim locie dnia, Respect znów zrobił jakieś czary-mary i byłem zły na siebie, że znów coś za bardzo zaciągnąłem. Ale po lądowaniu okazało się, że lata mi jeden ze stateczników…w końcu problem z modelem się ujawnił! Szkoda, że przez mój brak doświadczenia tak późno to znalazłem. Zawody się skończyły po 17-tej 4 kolejką. Miała być 5-ta, ale duński zegar sprawiał problemy.
Wiec żeby nie marnować czasu, znów udałem się na miejsce z przed zawodów i latałem, aż słońce schowało się za drzewami. Niezapomniane chwile i dzika radość przepełniała mnie, gdy Toxic pruł powietrze załadowany do 4800g. Potem pojechałem do hotelu i do północy starałem się doraźnie naprawić ogon Respecta.
Wiatr, słońce – czegóż można więcej chcieć
Następnego dnia zawody miały odbyć się w innym miejscu. Wiatr zmieniał się na bardziej wschodni.
A teraz mała dygresja. Duńczycy rozwiązali sprytnie kwestie sędziów bazowych – sędziami byli zawodnicy. Wszystkiego pilnowała i zarządzała zmianami żona Kaja Nielsena. Robiła to bardzo sprawnie i energicznie.
Drugą ciekawostka było korzystanie z serwisu f3xvault do prezentacji wyników prawie online, automatycznego liczenia pozycji itp.
No i trzecią była zmienna lista zawodników. W każdej kolejce się leciało za kim innym w całkiem jakby losowej kolejności. Żadnego przesuwania, tylko całkowite pomieszanie zawodników. Może w tych zawodach nie miało to znaczenia, ale we wszystkich zawodach gdzie warunki są zmienne, takie rozwiązanie jest idealnym pomysłem na wyrównanie szans. Jedynym mankamentem było to, że trzeba było bardzo uważać i w odpowiedniej chwili udać się do ReadyBox’u. Ogólnie organizacja zawodów był bardzo sprawna i właściwie bez zastrzeżeń.
Nowe zbocze było oddalone od hotelu o ponad 60km tylko drogą, albo o 40 jeśli korzystało się z promu. Jako że prom ruszał w sobotę dopiero o 8:30, a na górce mieliśmy być o 9:30, to zrezygnowałem z promu, bo….chciałem sobie jeszcze pośmigać.
Rano wstałem o 5:00 pozbierałem klamoty, poskładałem Respecta i jazda. Na miejscu KLIFIE byłem około 6:30. Słoneczko jeszcze spało.
Trenować trzeba. Żadna pora nie jest zła żeby wybrać sie na latanko
KLIF okazały – 40m wysokości. Wiatr około 12m/s. REWELACJA! Na krawędzi klifu stoi płotek z palików i linki, coby ludzie i krówki nie pospadały w przepaść przypadkiem. I jeden z polotów nawet trafił w ten płotek. Wyjąłem Respecta i jazda. Po naprawie latał rewelacyjnie. Lądowanie….ooo…bardzo zabawne miejsce. Albo ląduje się blisko w turbulencjach, albo trochę dalej i ląduje się w turbulencjach na bezwietrzu, albo robi się spacerek kilkuminutowy w dół klifu i ląduje się w miarę spokojnie. Ja sobie wylądowałem blisko, ale bez większych problemów. Biorę Toxica i sprawdzam dwa ustawienia balastów. W międzyczasie przychodzą sędziowie i rozkładają sprzęt – ale zgodnie z biuletynem jeszcze mogę latać. Jest rewelacyjnie! Słońce wynurza się znad morza, a Toxic szaleje! Genialne miejsce! Pora lądować.
A słoneczko dopiero się budzi
Około 9:40 zaczynają się loty. Ja znów zaczynam Respectem, ale to nie jest to co przed zawodami. Coś dalej jest nie tak. Zapewne prowizorycznie naprawiony motylek znów się uszkodził przy lądowaniu. Na trzecią kolejkę tego dnia Respecta pakuje i wyciągam Toxica. Toxic rusza ostro i uzyskuje całkiem przyzwoity wynik. Jednak wciąż nie jestem zadowolony. wiem co Toxic potrafi. Potem trochę kombinuje z modelem i ze sposobem latania podglądając to, co robią inni latacze. Toxic lata wyraźnie lepiej od Respecta, ale wiąż czegoś mi brakuje. Zaczynam kombinować i wychodzi na to, że najbardziej odpowiada mi połączenie elementów norweskich i niemieckich. Dzień kończy się odlataniem 6ciu kolejek. Następnego dnia też tu latamy!
40m wydmuchu
Po przemyśleniach nocnych, naładowany bardzo pozytywnie zjawiam się na zboczu. Pogoda nie jest tak piękna jak wczoraj. Jest wyraźnie chłodniej i wisi niska chmura. Czuć lekką mżawkę. W czasie zawodów modele czasami wlatywały w chmury, gdy krążyły przygotowują się do lądowania. Na szczęście przewidziałem takie warunki i trochę przygotowałem model na taką mokrą pogodę 😉
Pierwszy lot był poprawny, ale jakiś anemiczny. Model wyraźnie był zbyt ciężki. Kolejny lot był bardzo poprawny, choć nie pozbawiony błędów. Wynik był lepszy, niż się spodziewałem. 2gi czas i kolejny raz poprawiona życiówka. Tak więc wykombinowany styl latania i trzymanie się postanowień nocnych przynosi efekty! W kolejnym locie za bardzo chciałem i trochę błędów popełniłem. Ale zdobycz punktowa przyzwoita. Kolejny lot również bardzo poprawny. Już się nakręcam na kolejną kolejkę zmieniając ustawienia modelu – szczególnie, że byłem pierwszy na liście. Ale ze względu na pogarszająca się pogodę zawody zostają zakończone.
Po zawodach czekamy około godziny na oficjalne wyniki. Wyniki zawodów są znane wcześniej, ze względu na dobrodziejstwo strony f3x, ale Dieter liczy końcową klasyfikację Eurotouru. Po ogłoszeniu wyników zawodów najbardziej szczęśliwy jest Thorsten. Czołówka pilotów jest bardzo zbliżona do tego co było na Rugii przy czym ostro do walki włączyli się Norwegowie i Anglik. Po ogłoszeniu wyników Eurotouru, najbardziej obładowaną osoba jest Filip odbierający nagrody za kolegów z Republiki Czeskiej. No i nagrodę główną, tą najważniejszą – dla Radka. Zarówno rzeczowa jak i finansowa. Pierwsza 20tka klasyfikacji łącznej ET dostała czapeczki – więc mam i ja jedna taką.
A podium dla najszybszych – Thorsten, Helge, Olav
Z zawodów jestem niezmiernie zadowolony. Niemców już widziałem jak latają, Norwegowie pokazali że można latać szybko, ale inaczej niż Niemcy. Pewnie latali Duńczycy. Anglik latał „po staremu” pokazując, że ten styl również jest bardzo skuteczny. A może nawet najskuteczniejszy….jakby się tak zastanowić na spokojnie. Bo swoje mym analitycznym okiem widziałem, a Joel dodatkowo miał dwa najlepsze czasy zawodów. Więc coś w tym jest. Tak jak pisałem wcześniej, były to najlepiej obsadzone zawody w tym roku, z bardzo wyrównaną stawką zawodników którzy potrafią latać bardzo szybko na klifie. Jak dla mnie brakowało tylko kogoś z półwyspu Iberyjskiego. Dla odmiany na ET w Donovalach byli zawodnicy bardzo dobrze latający w górach. Właściwie byli to dokładnie ci sami zawodnicy, co na polskim Eutorurze. Uzupełnieniem w Donovalach była bardzo silna reprezentacja francuska. Jeśli chodzi o polskie zawody, to część z naszych pilotów twierdzi, że tam byli najlepsi zawodnicy z Europy, inni mniej lub więcej latający mówili, że to trzeci czy czwarty garnitur Europy (przez analogię porównania z Donovalami). Ale wnioskiem jaki mogę wysnuć z moich tegorocznych podróży są takie, że to zawodnicy wybierają zawody które lubią, lub które są w rozsądnej odległości. Albo miejsca gdzie czuja się dobrze i pewnie. Dlatego najlepsi zawodnicy razem będą tylko na MŚ. Na poszczególnych zawodach z cyklu ET zawsze będą dobrzy zawodnicy, ale nie wszyscy. Dlatego warto się przemieszczać po różnych zawodach, bo w ten sposób polata się z jak największa liczbą dobrych zawodników.
Jednak po tych zawodach dla mnie to nie było już istotne! Tu dopiero się działo. Nauka i szaleństwo latania było tu! Kto nie był niech żałuje-po stokroć. Grubo ponad 20cia lotów poniżej 39sekund, wiele odlatanych kolejek w zbliżonych warunkach i naprawdę doskonali zawodnicy. Bajka i rewelacja. Taka bajka F3F 😉
Moje wyniki zawodów trochę mnie rozczarowały, ale zdobycz punktowa nie jest najgorsza. Ale z drugiej strony jechałem po naukę, a nie po jakieś wyniki. Więc – chyba jednak nie było źle szczególnie, że 6 kolejek przeleciałem nie do końca sprawnym modelem. Ale najważniejsze, że naprawdę dużo się nauczyłem i chyba już trochę wiem na czym polega szybkie latanie na klifie. Szybkie czyli takie, żeby nie tracić więcej jak 2-3 sekundy do najlepszych. W tych zawodach mój średni czas był o niecałe 5 sekund gorszy od średniego czasu zwycięzcy. A dodatkowo wszystkie moje loty były poniżej 49sekund (nie licząc lotu otwierającego zawody) i żadna baza nie została ominięta. Również wróciłem do domu bez strat sprzętowych.
Po moich wynikach dokładnie widać gdzie latałem Respectem, gdzie zmieniłem model na Toxica, a gdzie w końcu trochę załapałem jak się lata na tych klifach 😉
Więc moi szanowni koledzy – zapraszam do krainy klifów! Tam warto być i dopiero tam polatacie z najlepszymi zawodnikami Europy na zawodach z cyklu ET!
Jurek
[galleryview id=217]
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.