Mróz trzyma. Choć zima w pełni śniegu jak na lekarstwo i na sankach nie da się jeździć. Trzeba dzieciom znaleźć inne zajęcie.
Dziś po południu mam „dyżur” z dziećmi. Ponieważ słońce pięknie nam przyświeca przez cały dzień pakuję je do auta. Tato, zabierzemy mojego Foxa? -pytał mnie mój młodszy syn. Czemu nie – powiedziałem. A że ostatnio dostał nowe malowanie, to trzeba było koniecznie sprawdzić, jak lata.
Na Jeżowie wiatr wiał z SSW. 2-3 metry były akurat na Foxa jak znalazł, zresztą nie wiem, jak dokładnie teraz powinienem go nazywać… Szczerzące się kły groźnie wyglądały w ostrych promieniach słońca. Dziatki z ochotą przystąpiły do wykłócania się, kto pierwszy ma puścić ten szybowczyk. Ostatecznie stanęło na Janisiu. Potem w kolejce była Łucja i tak na zmianę. Loty były pierwsza klasa. Zarówno Janiś, jak i Łucja dali pokaz profesjonalnego wypuszczania Foxa z ręki. Po jednym ze startów Łucji model wykonał piękny zwrot z wiatrem i przemierzył całą szerokość zbocza tak, że trzeba było sobie zrobić spacer do miejsca jego lądowania.
Jednak temperatura szybko robi swoje. Mimo ciepłych ubrań po 30 minutach dzieci sygnalizują, że czas zmykać na ciepłą herbatę. To była bardzo krótka, ale jakże mnie radująca wizyta na Górze Szybowcowej. Mam nadzieję, że niedługo dzieci będą mnie poganiać – Tato pośpiesz się, przecież wieje….
Bogusław
[galleryview id=245]
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.