Dziś mają rozegrać się kolejne zawody w pobliżu Jeleniej Góry, organizowane tym razem przez Aeroklub Wrocławski. Prognozy sprzyjają i mam nadzieję na udaną imprezę.
Wstałem przed ósmą. Zbiórka wyznaczona jest na 9:30, więc nie ma pośpiechu, a jako że wszyscy się już poumawiali, droga mija mi w towarzystwie trzeszczącego radia. Na miejsce docieramy jak jeden z ostatnich. Wszyscy mają zaliczone loty treningowe, ale na zawody wieje jeszcze za słabo. Jurek Mataczyno, który jest kierownikiem zawodów, opóźnia rozpoczęcie o kolejne 30 minut.
Będziemy latać na krawędzi wyrobiska kopani „Stanisław” w Jaroszowie. To pierwsze zawody w tym miejscu. Krawędź ma może 6 metrów wysokości, ale a to jest prawie pionowa. Pozostałość po wybieraniu gliny. Całe wyrobisko to dziura w ziemi o powierzchni ładnych kilku hektarów i głębokości 20-30 metrów Wiatr z NW nieśmiało zaczyna dochodzić do 3 metrów. Biorę Ascota, którego znam o wiele lepiej niż Toxica. Jeszcze Jurek udzielił mi kilku wskazówek i Andrzej pomaga mi wystartować. Ascot bez większego problemu utrzymuje się na krawędzi. Wieje leniwie, ale to nie przeszkadza. Próbuję naleźć dobre miejsce do zawrotów, ale wiatr jeszcze jest za słaby, żeby czegokolwiek próbować. Po 10 minutach ląduję za pryzmą usypaną wydobytej ziemi. Najpierw wspinaczka, aby przeskoczyć „Alpy” na krawędzi przed lądowiskiem, a potem szerokim łukiem podejście do 15 metrowego pasa wysokiej trawy z niespodziankami w postaci korzeni, kamieni i kopców twardego piachu i gruzu, których nie widać z miejsca pilotażu. Przy silnym wietrze będzie tam niezły kocioł.
Jurek szykuje się do startu
Po długim oczekiwaniu wreszcie Jurek woła nas na odprawę. Na starcie zawodów o Puchar Ślęży stanęło ogółem 9 zawodników z Polski południowej oraz jeden zawodnik z Republiki Czeskiej. Zawody są więc międzynarodowe, jakby nie było. Ponieważ pierwszego dnia na zwody nie dotarł Darek Dudzik latać będziemy w 9. Pierwszy wystartuje Jerzy Kurek z Aeroklubu Wrocławskiego. Warunki jeszcze słabe i pierwszy loty „powalają” czasem trwania. Dopiero pod koniec kolejki zaczyna się coś dziać i Andrzej, który też lata Toxikiem robi czas poniżej minuty.
Ja w pierwszej kolejce poleciałem Ascotem, dopiero w drugiej zatrudniłem do pracy Toxica. Model latał bardzo dobrze, tak że niektórzy zawodnicy dziwili się, kiedy w słabych warunkach model robił sensowny czas. Kilka lotów w dniu dzisiejszym zakończyło się też przedwczesnym przyziemieniem. Zera zaliczyli Stasiu, Rafał i Jurek Mataczyno, Andrzej spadł zaraz po przekroczeniu 10 bazy. Mimo kilku karkołomnych akrobacji w trakcie tych przyziemień w zasadzie żaden model nie ucierpiał znacząco. Jedynie Staszek i Kamil musieli zmienić modele. Staszek miał uszkodzony motylek, a Kamilowi nawaliło serwo, a mimo to wylądował bez problemów.
Ponieważ jest nas tylko 9, a po locie spacer do lądowiska zajmował każdemu 2-3 minuty, w zasadzie nie było czasu na dłuższe pogaduchy. Po wylądowaniu odkładałeś model, szedłeś pomóc koledze na starcie i już sam musiałeś się szykować do następnego lotu. Czami nie było jak zjeść kanapki, czy napić się herbaty. Dobrze, że Jurek stanął na wysokości zadania i jak zawsze zespół kateringowy przegotował pyszne kiełbaski, a dla obsługi udziec drobiowy, popularnie przez laików zwany „udkiem”.
Lataliśmy do 17:30. Mimo dobrych warunków zawodnicy nie zgodzili się na przedłużenie czasu lotnego o następne pół godziny, więc organizator zakończył loty w dniu dzisiejszym. Śmiało mogę powiedzieć, że nie mam pojęcia, kiedy zleciało 14 rund! Nogi normalnie bolą od stania. Jutro mamy się spotkać wcześniej, żeby loty zacząć punktualnie o 9.
pozdrawiam,
Bogusław
[galleryview id=268]
poniżej film z lotu Jiřego Součka
Puchar Ślęży F3F 2014 – dzień 2
2 komentarze do “Puchar Ślęży F3F 2014 – dzień 1”
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.
Szkoda, że w pierwszy dzień musiałem zmyć się z zawodów nieco wcześniej niż wszyscy. Tylu zer jeszcze nigdy nie miałem 😛
To była świetna impreza i nie spodziewałem się że uda się nam rozegrać aż tak dużo kolejek . Liczba zawodników nie była zawrotna , ale ekipa z południa Polski stawiła się w zasadzie w komplecie . Troszkę żalu można mieć do kolegów z północy ,którzy nie zaszczycili nas swoją obecnością i tym razem stracili szansę rozpoznania przed Mistrzostwami Polski i szanse na polatanie w wymagających górskich warunkach z małym klifem nawiedzanym przez dziką termikę . Mimo że czasy do tych najszybszych nie należą , to specyfika tego miejsca i latanie praktycznie nad głową i na poziomie oczu sprawiły że tak dla nas jak i nielicznych widzów latanie było bardzo atrakcyjne i widowiskowe. Podziękowania dla organizatora , sędziów , oraz kolegi Andrzeja za rzucanie mojego modelu .