sie 092014
 

W sobotę wiatr miał wiać z południa. W rzeczywistości wiało ze wschodu, ale i tak dało się latać na południu przy 4-5 metrach na sekundę.

Sprawdziwszy siłę i kierunek wiatru, a także temperaturę otoczenia szybko zebrałem się, wskoczyłem do auta i po 30 minutach byłem na  Górze Szybowcowej. Słońce jak zwykle prażyło niemiłosiernie już o 9 rano. Jednak nauczony doświadczeniem postanowiłem nie zdejmować koszulki. Ostatni tydzień dał mi trochę popalić, a czerwony kolor zniknął z mojej skóry zaledwie wczoraj. Wiatr oczywiście był bardziej wschodni, niż południowy, co pokazywał rękaw stojący pod lasem. I choć obawiałem się, że będzie walka o utrzymanie się w powietrzu, to czas pokazał, że było całkiem fajnie. Czasami tylko wiatr zupełnie zmieniał kierunek na wschodni i wtedy była faktycznie walka, ale trwało to krótko i zazwyczaj udawało się doczołgać do lepszych warunków.

Na stoku byłem zupełnie sam. Darek szykuje do wyjazdu na wakacje, Rafał na jakimś koncercie w Czechach, a do Kamila nie można się dodzwonić. Jedynym towarzyszem był mój aparat fotograficzny, który ustawiony na statywie co jakiś czas czas klapał lusterkiem. Po godzinie 10 na Górę Szybowcową przyjechało dwóch kolegów, którzy przebywali w okolicy na wakacjach. Gienek i Stefan ze swoimi bardzo ładnie wykonanymi rzutkami od razu zadomowili się na płycie lotniska. Dzięki za odwiedziny.

O 11 było już po wietrze, zresztą tegoroczne lato zdążyło nas do tego przyzwyczaić. Porozmawiałem jeszcze chwilę, zrobiłem kilka zdjęć i do domu. Po południu wycieczka z rodziną, takie dwa w jednym (dniu). Może jeszcze jutro coś się urodzi…

Bogusław

[galleryview id=273]

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.