maj 152015
 

Wstałem bardzo wcześnie. Długo musiałem czekać, zanim budzik oznajmił dzwonkiem, że czas wstawać. Tak jakoś spać się nie chciało. Może to zdenerwowanie daje o sobie znać? Zobaczymy.

Porę minut po 8 Jakub rozpoczyna odprawę. Po przywitaniu wszystkich zawodników informuje nas, że pierwszy dzień zawodów zostanie rozegrany w miejscowości Piaski, jeszcze dalej, niż Krynica Morska. To 140 km  Mechelinek, ale jeśli ma to zapewnić cały dzień latania, to jest o.k. W prognozie są co prawda jakieś opady deszczu po 13, ale to tylko prognoza. Na odprawie organizatorzy przygotowali plany dojazdu na miejsce startu, tak, że wszyscy raczej nie powinni pobłądzić. Jeszcze tylko informacje do zagranicznych pilotów po niemiecku i po zakończeniu odprawy ruszamy.

Jedziemy za Leszkiem. Mój „Czerwony Szerszeń” z garbem wyraźnie odstaje od leciwej renówki Leszka. Na obwodnicy trójmiasta rozpędza się jednak do 140, więc jeszcze nie jest tak źle. Trwało to wieki i w zbiorniku pojawił się wir, ale co tam – jedzie… Droga zajmuje nam dwie godziny. Na miejsce dojeżdżamy na samym końcu. Kiedy zatrzymuję auto wszyscy znikają w wejściu na plażę. Dobrze, że daleko nie trzeba nosić gratów, bo miejsce lotów jest zaraz przy parkingu. Można więc nawet iść na dwa razy. Pakujemy więc modele, radia i jazda na plażę, a w zasadzie na wydmę.

Plaża o tej porze roku jest prawie wyludniona. Nieliczne pary, starsze i młodsze pojawiające się co jakiś czas nad brzegiem morza wskazywały, że do pełni sezonu jeszcze daleko. Silny wiatr tarmosił tylko ciuchy i włosy spacerowiczów. Za to za wydmą – cisza. Słońce spada z nieba, zalewając nas niespodziewanymi falami gorąca, które mocno kontrastowało z zimnym, północno-zachodnim wiatrem. Warunki do latania świetne, bazy gotowe, modele – prawie rozłożone. Około 11 następuje losowanie pierwszego zawodnika i zaczynamy.

Na starcie zameldowało się ogółem 44 zawodników z 47, którzy się zgłosili do zawodów.Szkoda, że nie mógł przyjechać Lucas, który leczy się po kontuzji na rowerze. Życzymy mu powrotu do zdrowia. Szkoda, że na starcie zabrakło też Krzysztofa z Alfą, która ciekawie się zapowiada. Może zobaczymy ją na następnych zawodach.

Rozpocznie Jiří Souček i jego Vertigo. Miejsce  do latanie jest fajne. Wydma ma około 7-8 metrów wysokości, strefa noszenia jest bardzo szeroka, a lądowanie bardzo komfortowe, gdyż plaża w tym miejscu, choć pokryta kamieniami i drewnem wyrzuconym przez morze w czasie sztormu, jest bardzo szeroka. Wiatr ma delikatną lewą odchyłkę i wieje z siłą 8 metrów na sekundę. Po swoim locie Jiří odchodzi w prawo, na zawietrzną i zaraz po przekroczeniu przez niego bazy B startuje kolejny zawodnik. Zapowiada się więc dzień, w którym rozegramy ładnych parę kolejek.


Respect, morze i słońce – czego chcieć więcej?

Kiedy kolejka rozpoczęła się ja dopiero składam modele. Lecę prawie na końcu więc mam sporo czasu. Składam oby dwa modele, które zabrałem na te zawody – Respecta i Toxica. Lecz o ile Toxica zdążyłem już poznać, to Respectem mam wylatane ledwie kilkadziesiąt minut! Na szczęście Leszek opowiada mi o Respecie i jego cechach, oraz podpowiada mi ustawienia. W pierwszej rundzie polecę Respectem. Wykonuje słaby lot przyzwyczajając się do miejsc i do modelu. Kamil wypał jeszcze słabiej. Po prawej stronie, tuż za bazą, na wydmie rośnie kilka niedużych drzew, które bardzo deprymują. Czułem, jakby wołały „Choć do mnie”… Na szczęście udawało mi się je ominąć. Najlepsze czasy w rundzie lądują koło 50-tki. Jurek z wynikiem 56,58 jest dopiero 10. No cóż, pierwsze koty za płoty, tera może być tylko lepiej.

W drugiej rundzie wiem już mniej więcej, jak się lata na takiej wydmie, a przynajmniej tak mi się wydaje. Mój Respect leci ładnie i bez szarpnięć, co skutkuje dobrym czasem 56 i pół. Oczywiście tak samo jak Jurek ląduję na 10 pozycji w rundzie, ale jestem zadowolony z lotu. Zaraz po mnie jest Piotr Listewnik z Aeroklubu Gdańskiego, reszta chłopaków nieco dalej. Na lądowisku Leszek, który również wyrzucał mi model ciśnie mnie na lądowanie do ręki. Niestety podchodzę zbyt nisko i Leszek w ostatniej chwili przeskakuje Respecta zgrabnym susem 🙂 Nie wiem, czy to było mądre z mojej strony, ale przynajmniej się pośmialiśmy. Po tej rundzie z rywalizacji wycofał się Martin Ziegler, wielka szkoda.

W kolejnej rundzie chłopaki biorą się do roboty. Waldek 53, Jurek 53, Andrzej 54 i Leszek 55 zajmują czołowe miejsca w rundzie. Najlepsze czasy nadal oscylują w granicach 52, ale widać znaczący postęp z naszej strony. Ja wręcz przeciwnie, lecę dużo gorzej. Muszę poprawiać bazę, co od razu widać na zegarze. 70,51 sek. to jeden z ostatnich czasów w rundzie. Jestem tym trochę przybity. Mimo to atmosfera jest dobra. Żartujemy sobie, a nawet urządzamy lożę szyderców. Zabawa jest przednia 🙂 Po raz kolejny dobry lot wykonuje Antek Kania. Jeszcze nikt nie zwraca na niego uwagi na gdańskiego juniora, ale później okaże się, że jego równe, dobre loty przyniosą efekt w postaci dobrej lokaty.


Jedyny junior w stawce – Antek Kania – latał Respectem bardzo dobrze i równo.

Po trzeciej rundzie zauważam pewien schemat w wynikach. Na przemian osiągam dobry i słaby rezultat, zresztą inni zawodnicy też. Przecież latamy nad morzem, i wydawałoby się, że o termice nie ma mowy. Jednak zdarzają się momenty, kiedy modele zawodników dosłownie odpalają. Może to plaża, na której 30 metrów piachu nagrzewa się od prażącego z bezchmurnego nieba słońca? A może to przychodzi znad wody? W każdym razie powietrze potrafi zrobić jakieś gęstsze, w którym model ma się od czego odbić i nie jest rzucany podmuchami wiatru, który dochodzi do 12-13 metrów na sekundę.

Moja teoria gęstego potwierdza się w następnej rundzie. Tym razem lecę Toxikiem. Znów wykonuję dobry lot, ale wynik 55,13 daje mi tylko 10 lokatę w rundzie. Jurek i Kamil lecą bardzo dobrze i osiągają czas rzędu 52 sekund, ale najlepszy jest Filip Kalenský. Dobry lot wykonuje też Paweł Borkowicz, który leci równo i ładnie, a jego czas schodzi do 56 sekund.

W piątej rundzie wiatr przechodzi nieco w prawa odchyłkę, która chwilami osiąga 25 stopni. W miarę upływu czasu wiatr też powoli zwalnia, ale póki co latamy w niezłych warunkach. Na pewno o czasy z pierwszych rund będzie trudno. W tej rundzie najlepszy czas z Polaków uzyskuje Antek Kania! Jeszcze tylko Rysiek Miśkiewicz osiągnął czas poniżej 60. Reszta z tyłu, ja niestety też. W trakcie lotu Manfred Knuppel przyciska swój model do wydmy. Ten, jakby się z tym nie chciał zgodzić i po odbiciu się niczym wąż zygzakując z połamanym kadłubem pokonał jeszcze kilka metrów, nim wreszcie się poddał. Spadł tuż pod nogi któremuś z pomocników, który szykował się do wyrzucenia modelu.


Jerzy Mataczyno – najlepszy z Polaków po 1 dniu zawodów

W 6 rundzie było jeszcze słabiej. Najlepszy czas wynosi 59,85 sek., a w tych trudnych warunkach najlepiej z polaków poradził sobie Andrzej Partyka (65,12 – 6) i wspominany już Antek (66,58 – 7), tuż za nim Kamil (66,88 – 8) i Piotr Sulimowski (68,13 – 11). Reszta uzyskała czas powyżej 70 sekund, co częściowo było uzasadnione odchylającym się i słabnącym wiatrem.

Po pierwszym dniu, w którym rozegraliśmy 6 kolejek, prowadzi Filipem Kalenským (CZE), przed Erikiem Schufmannem (GER) i Radovanem Plchem. Wracamy zadowoleni i dobrych nasrojach. Ja co prawda nie mam powodów do radości, co drugi lot słaby lub bardzo słaby, błędy w pilotażu, muszę wziąć się w garść. Jutro zbiornik ze słabym wiatrem, zobaczymy co będzie.

Bogusław

[galleryview id=305]

Puchar Wiosny F3F – dzień 0 Puchar Wiosny F3F – dzień 2

 

 

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.