Dziś wstaliśmy nieco wcześniej niż wczoraj. Spokojnie przygotowaliśmy się do wyjścia, zjedliśmy śniadanie w drogę. Kiedy dojechaliśmy na górę bazy były już rozstawione na północnej stronie przełęczy.
Na odprawie Allan powiedział, że mimo wiatru z południa ustawili bazy na stoku północnym, gdyż prognoza mówiła, że wiatr zmieni kierunek. Czekaliśmy dość długo, a wiatr nasilał się z południa. W końcu organizatorzy doszli do wniosku, że prognozę trzeba sobie wsadzić w buty (żeby być wyższym) i rozpoczęli ustawianie bramek po południowo-wschodniej stronie przełęczy. W sumie czekanie z przenosinami zajęło kilka godzin, ale nikt nie biadoli, bo jest szansa na kilka kolejek. Dziś lecę nieco później, ponieważ przesunięto zawodnika rozpoczynającego rundę. Nie wiem, czy jest to dla mnie korzystne. Zbocze jest zupełnie inne i mimo swej wydawałoby się prostoty nie za bardzo wiem, jak się do niego zabrać.
Było wiele czasu również na zdjęcia
Wydaje mi się, że wiatr nie nawiewa prosto na zbocze, lecz zawija zza wzniesienia po prawej stronie. To powoduje silny nawiew tylko górnej części zbocza, ale jeżeli model zajdzie poniżej pewnej granicy to robi się słabo. Obserwuję innych pilotów jak prowadza swoje modele. W wykonaniu tych najlepszych wygląda to tak, jakby lewy zakręt chcieli zrobić w ziemię. Trzeba się do takiego latania przełamać i mieć wyczucie terenu. Niby wieje 10 m/s ale jest jakoś tak dziwnie. W pierwszym locie w ogóle nie umiem się znaleźć. Model zwolnił na drugiej bazie, a potem było tylko tak samo. Tak samo ma Antek i Jacek. Tylko Jurek poleciał bardzo dobrze, trafił z doważeniem i warunkami, widać było, że jego model che lecieć. Dobrze, tylko że modele tych najlepszych lecą duuużo szybciej, a nie podejrzewam, żeby za każdym razem trafiali w termę.
Przed startem do najlepszego logu w zawodach
Tego dnia wykonuję dwa słabe loty, tak samo jak Antek. Jacek poleciał jak swoje możliwości o.k., natomiast tylko Jurek błysną w pierwszej rundzie rozegranej dzisiejszego dnia, w kolejnej nie poszło mu już tak dobrze.
Po zakończeniu lotów konkursowych zostajemy na zboczu, przechodzimy jednak na część, na której lataliśmy w dniu wczorajszym i choć latam wzdłuż innej krawędzi, to tu lata mi się o wiele lepiej, pomimo dużo słabszego wiatru. Na samej górze natomiast, pod bastionem Jacek katuje Alulę. Kiedy kończymy z Antkiem latanie okazuje się, że Jacek biega tak jakoś dziwnie podenerwowany. Okazało się, że Alula którą latał przestała się sterować i spadła… na fort, a konkretnie na budynek koszarowy. Nie powiem, żebym był szczęśliwy, ale to zdarzenie spowodowało, że musiałem włamać się do fortu i odnaleźć zgubę. To co zobaczyłem w środku wynagrodziło mi mozolne grzebanie się w po wysokich grubych murach. Wrażenia – bezcenne, a Alula znaleziona.
Wieczorem bankiet, ale niestety za późno się zgłosiliśmy się z Jackiem do Allana i nie mógł już zarezerwować dla nas miejsca. Jak się okazało nawet w tak małej miejscowości życie towarzyskie kwitnie i praktycznie w każdej restauracji brakuje wolnych stolików. Cóż – inny świat, inne życie.
Bogusław
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.