wrz 082016
 

Od wielu dni prognozy nie zachęcały do wycieczek z modelem po okolicznych górkach. W zasadzie w ostatnim dniu zeszłego tygodnia dało się jakoś polatać, ale od tej pory lipa. Mistrzostwa Polski przełożone, a latać się chce…

Kiedy byłem dziś w pracy od czasu do czasu zerkałem na okoliczne drzewa. To tu się zahuśtały gałęzie, to tam, ale widać było, że to nic konkretnego. Wyż panie i już. Jednak wracając do domu obserwowałem elementy przyrody nieożywionej (przydrożne flagi) oraz drzewa, które przechylały się niemrawo dając znać, że w koronach drzew słaby wiatr jest.  Ale kierunek tego wiatru zmieniał się z każdym kilometrem przejechanej do domu drogi. Bywało nawet tak, że flagi będące po dwóch stronach drogi trzepotały w przeciwnych do siebie kierunkach, z zachodu, ze wschodu, dosłownie pełna gama kierunków.


Pitbull w locie

Wiedziony jednak przeczuciem, wszedłem do domu, złapałem za mój nowy model i jazda z powrotem do Jeleniej. W Sosnówce nic nie wiało, nawet listek nie dygnął, więc ruszyłem na Górę Szybowcową. Po dwudziestu minutach byłem na miejscu. Z niedowierzaniem stwierdziłem, że południowy, ciepły wiatr osiąga nawet 6 m/s. Szybko złożyłem model i jazda w powietrze. To był mój drugi dzień lotów Pibullem, a w ogóle to dopiero 6 lot. Powietrze było bardzo spokojne, wręcz laminarne. Czasami zduszone przez przechodzącą termikę powietrze hamowało do 2-3 metrów, aby znów się rozpędzić po chwili. Latało się naprawdę fajnie.

Na górze byłem w towarzystwie paraglajciarzy, i trzeba było przyznać, że dziś była to przyjemność. Wzajemnie informowaliśmy się o potrzebie startu, utrudnieniach, przelotach, Było naprawdę sympatycznie i bezkolizyjnie. Udało się nam podzielić górą, co rzadko się zdarza. Noszenie było bardzo silne. Ze zdumieniem obserwowałem, jak jeden z paraglajciarzy zrobił kilka nawrotów na fali, potem odszedł w dół, a potem wrócił na lądowisko ponad lasem z lewej strony i wylądował na górze. Niestety kilka chwil później, przez nagły powiew wiatru jego czasza zawiesiła się na hangarze, a pilot przewrócił się. Pilotowi nic się nie stało, ale czasza została poważnie uszkodzona.


Paraglajt szamotany na hangarze.

Latałem do około 18:00, kiedy słońce zeszło na tyle nisko, że przeszkadzało w pilotażu, a wiatr powoli zwalniał i można było trenować tylko utrzymanie trajektorii lotu w poziomie. Jednak dzień był bardzo udany. Dziękuje również panu Stanisławowi Dąbrowskiemu, który był  świadkiem tych wydarzeń i udostępnił dokumentację fotograficzną. Mam nadzieję na kolejne takie popołudnia na Szybowcowej.

Bogusław

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.