wrz 252016
 

Przez wiele słonecznych i wietrznych dni siłę wiatru wskazywał mocno wysłużony strzęp poprzedniego rękawa. Postanowiłem to zmienić.

Któregoś pięknego sierpniowego dnia zdjąłem to, co z poprzedniego rękawa zostało. W zasadzie była to tylko obręcz i linki. Zabrałem to wszystko do siebie, a jak to wyglądało to może powie o tym fakt, że po powrocie z pracy następnego dnia wszystko to było śmieciach. Dobrze, że sam wyrzucam śmieci.

Szybko zdjąłem pomiary i wyciągnąłem odpowiednia tkaninę ze swoich zapasów. Linki trzymające były w dobrym stanie, więc nie było potrzeby ich zmieniać. Niestety z obręczą już tak fajnie nie poszło. Po uszyciu rękawa, co zajęło mi cały wieczór próbowałem założyć nań tę plastikową obręcz, ale ta pod nawet najmniejszym naciskiem pękała, jakby była ze szkła. Skruszyła się dosłownie cała. Nie pozostało więc nic innego, jak udać się do „większego” sklepu budowlanego znanej marki nabyć kilka drobiazgów: 1 metr stalówki, plomba i krętlik.


Nowy rękaw od razu spodobał się glajciarzom

Po powrocie trzeba zalutować końcówki stalówki w miejscu cięcia, żeby się nie rozkręcały, a potem przeciąłem ją Dremelkiem. Później założyłem do rękawa i zaplombowałem. Teraz linki trzymające oraz krętlik i rękaw gotowy. Dziś rękaw zawisł na swoim miejscu dzięki paraglajciarzom, którzy tego dnia latali na Szybowcowej. Mam nadzieję, że będzie długo nam służył. Piloci i paraglajciarze już z niego korzystają.

Bogusław

 

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest niemożliwe.